„Labubu? To nie jest zwykła zabawka”
Caroline Derpieński, która obecnie mieszka w Miami, przyznała w rozmowie z RMF, że sama uległa modzie na Labubu, jednak szybko zaczęła odczuwać niepokój związany z tą maskotką.
Ja też uległam tej propagandzie jak większość ludzi na świecie. Nie lubię teorii spiskowych, ale myślę, że mogę się wypowiedzieć. Moim zdaniem nie warto kupować Labubu, bo może mieć negatywny skutek.
– mówiła influencerka.
Według Derpieński, Labubu przypomina demona Pazuzu, a jej obecność w domu miała wpływać na jej samopoczucie i wiarę. – Zaczęłam mieć negatywne myśli związane z Bogiem, przestałam dobrze spać. Myślę, że to może być talizman stworzony przez złe siły, żeby nieświadomie wkroczyć do naszego życia – tłumaczyła.
Caroline podkreśliła, że samo pozbycie się maskotki nie wystarczy – należy również wyrzucić certyfikat, który do niej dołączono. – Jak dotknęłam ten certyfikat, to zaczęły mnie piec palce. To chyba jakaś energia – relacjonowała w rozmowie z Maćkiem Jędruchem i Damianem Glinką.
Życie w Miami i nowe plany
W rozmowie z prowadzącymi Caroline opowiedziała także o swoim obecnym życiu w Miami.
Modeling rzuciłam parę lat temu. Teraz jestem mieszkanką Miami, influencerką szukającą siebie, celebrytką online, osobą, która czasami robi fajne projekty i eventy.
– wyliczała.
Derpieński zdradziła, że wraca właśnie z zajęć wokalnych i coraz bardziej skupia się na muzyce. – Kiedy osiągnęłam pewien pułap popularności, mogę już wychillować i postawić na muzykę. Mam wykształcenie muzyczne, skończyłam szkołę muzyczną w klasie fortepianu – dodała.
Influencerka odniosła się także do tematu śpiewania z playbacku, który ostatnio budzi wiele emocji w polskim show-biznesie. – Playback jest okej na większych koncertach, ale trzeba udowodnić swój talent. Nie można być tylko maszynką do pieniędzy – podkreśliła.
Na koniec Caroline wymieniła swoje trzy ulubione polskie głosy: Kaeyrę, Roksanę Węgiel i Justynę Steczkowską.