Pani Daria Oniszko postanowiła opisać w sieci sytuację, która spotkała ją na szlaku. Kobieta wraz z koleżanką wybrała się w Tatry – celem miał być Kozi Wierch. Autorka zaznaczyła, że wrześniowe trasy to już u niej tradycja, a do wspinaczki podchodzi z rozwagą i odpowiednią ostrożnością, szczególnie, jeśli ma do czynienia z trudniejszym terenem.
Wejście na szczyt przebiegło sprawnie, kłopoty zaczęły się dopiero podczas zejścia.
Mimo zmęczenia, uczucia, że mam nogi jak z waty byłam dumna, że udało nam się pokonać bezpiecznie trudny odcinek. (...) Schodziłam wolno, ostrożnie, pogrążona w błogim nastroju. Większość turystów schodziła w dół, nieliczni pieli się w górę – czytamy.
W pewnym momencie turystka zrobiła krok w bok, aby przepuścić szybszych od siebie i nie blokować trasy. Wtedy uświadomiła sobie, że jej „błędnik zwariował”.
Poczułam jak mną zachwiało, jak tracę równowagę. Kompletnie nie byłam w stanie nad tym zapanować i chociaż bardzo się starałam to czułam jak jakaś niewidzialna siła pcha mnie w stronę przepaści...
Sytuacja była bardzo groźna, na szczęście znakomitym refleksem wykazał się stojący obok pan Ireneusz. Mężczyzna chwycił kobietę za rękę i pomógł jej w odzyskaniu równowagi. Jak pisze pani Daria, w ten sposób „naraził swoje zdrowie i życie na niebezpieczeństwo”.
Udało się, nie spadłam ale to były najdłuższe 3 sekundy mojego życia... jeszcze przez jakiś czas nie docierało do mnie co się wydarzyło. Obejrzałam się za siebie patrząc w miejsce w które mogłam runąć. Mój mózg bronił się przed przyjęciem prawdy.
Wpis zakończono refleksją dotyczącą pokory wobec gór i życzliwości w kierunku innych turystów. Nie zabrakło także podziękowań dla pana Irka, który swoim czynem uratował drugiego człowieka.
Groźne sytuacje w Tatrach
W ostatnich dniach Tatry cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Tłumy odwiedzających doprowadziły do pojawienia się długich kolejek i niebezpiecznych sytuacji. „Tatromaniak” podzielił się także relacją pana Kamila, który przesłał zdjęcie ludzi czekających do zejścia Kobylarzowym Żlebem z Małołączniaka. Liczba osób nie była tutaj największym problemem – jeden z turystów postanowił ominąć tłum, strącając przy tym kamienie na innych!
Dodatkową atrakcją był mężczyzna, który postanowił ominąć na bezczelnego całą kolejkę, zrzucając kamienie na ludzi poniżej – padło.