Śmierć Joanny Kołaczkowskiej
Joanna Kołaczkowska, jedna z najwybitniejszych postaci polskiej sceny kabaretowej zmarła 17 lipca 2025 roku w wieku 59 lat. Artystka zmagała się z nowotworem mózgu. O jej chorobie świat dowiedział się w kwietniu tego roku za sprawą przyjaciół z kabaretu Hrabi, którzy kilka miesięcy później przekazali smutną wiadomość o jej odejściu.
„Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska... Nasza Asia. Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił. Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie” – napisali.
Wśród obecnych na pogrzebie był Dariusz Kamys – członek kabaretów Hrabi i Potem, a prywatnie mąż jej siostry. Kilka tygodni po pogrzebie przyjaciele Joanny z kabaretu postanowili wspólnie wybrać się w góry, by upamiętnić jej życie i twórczość. Jak relacjonował Dariusz Kamys, była to wyjątkowa wędrówka pełna wspomnień, rozmów i wzruszeń.
Dariusz Kamys o „znaku” od Kołaczkowskiej
Dariusz Kamys wyznał, że – mimo upływu czasu – wśród bliskich z „kabaretowej rodziny” pamięć o Kołaczkowskiej wciąż jest żywa:
„Nie ma Jej. I wciąż trudno w to uwierzyć. Jeszcze tak niedawno w garderobie pachniało kawą, jedzeniem i śmiechem Asi. Ten śmiech był naszą nagrodą. Był sygnałem, że jesteśmy w domu – razem.”
W dalszych słowach przyjaciel Joanny zdradził, jak narodził się pomysł wyjazdu w góry i co przyniósł członkom kabaretu Hrabi:
„Mateusz rzucił pomysł: góry. Żeby się wyrwać, żeby iść razem, żeby nie zatrzymać się w smutku. ‘Samotnia’ na start. ‘Odrodzenie’ na mecie. Już same nazwy mówiły więcej niż tysiąc słów. To nie była tylko wędrówka. To była droga pełna wspomnień, rozmów, zadyszki. Dowód, że wciąż mamy siebie. Że możemy na siebie liczyć. A to znaczy – że się poskładamy.”
Okazało się, że wspomniana wędrówka miała także symboliczne znaczenie. Dariusz Kamys opisał bowiem, jaki „znak” nawiązał do życia i twórczości Kołaczkowskiej, która na scenie występowała m.in. z programem „Hrabina Pączek”:
Na końcu czekał na nas bus taxi „Pączek”. I wtedy wszyscy wiedzieliśmy: to od Niej. Jej żart, Jej mrugnięcie, Jej sposób, żeby rozładować powagę. Jej znak: idźcie dalej. Śmiejcie się. Nie stójcie w miejscu.